„Aikido to ciężka praca”
(artykuł napisany przez Andrzeja Bazylko, zamieszczony za uprzejmą zgodą autora,
opublikowany pierwotnie na łamach periodyka BUDOJO nr 6/2004 str.90-93)
Sensei Yamaguchi miał fotograficzną pamięć. Potrafił z łatwością powtórzyć zaobserwowany ruch. O’Sensei nie tłumaczył wykonywanych technik, po prostu je pokazywał. Wszystko należało odkryć samemu. Jest to z pewnością o wiele trudniejsze, ale raz odkryte pozostaje w nas na stałe. Ruch nie jest narzucony przez kogoś, staje się naszym ruchem. Sensei Yamaguchi chwytał wszystko błyskawicznie. Już po dwóch latach sam zaczął nauczać. Poszedł swoją drogą, ale zachował głęboką więź z nauczycielem i głęboki szacunek do niego. Sam był nauczycielem bardzo popularnym, miał bardzo wielu uczniów nie tylko w Japonii, ale także poza jej granicami.
Czasami jedno spotkanie potrafi zmienić całe życie. Zostawia na zawsze ślad, którego nie można usunąć. Dla mnie takim niezwykłym wydarzeniem było spotkanie sensei’a Seigo Yamaguchi’ego (1924-1996). Uczestniczyłem w zaledwie dwóch prowadzonych przez niego stażach, z których zresztą niewiele wówczas zrozumiałem.