(zapiski i wypowiedzi)
Sensei Inaba Minoru, posiadacz stopnia 8 dan w aikido oraz mistrz Kashima Shin Ryu, w 2009 roku ukończył 65 lat. Przez kilkanaście lat był Dyrektorem, a obecnie pełni funkcję MeiyoShihan w Shiseikan Budojo na terenie największej w Tokio świątyni szintoistycznej Meiji Jingu. Prowadzi również zajęcia na kilku uniwersytetach w tym w Klubie Aikido Uniwersytetu Tokijskiego – najbardziej prestiżowej uczelni japońskiej. Christian Tissier (7 dan Aikikai), jeden z najlepszych europejskich nauczycieli aikido, w czasie swojego pobytu w Japonii uczył się Kashima Shin Ryu kenjutsu właśnie od senseia Inaby. Formy Kashima Shin Ryu nauczane są w Budojo przez senseia Jerzego Pomianowskiego, który również jest uczniem senseia Inaby.
Aikido
To co było najbardziej fascynujące w początkach aikido to fakt, że ludzie którzy byli mistrzami w innych sztukach walki poprzez naukę pod okiem sensei’a Ueshiby mieli okazję zauważyć rzeczy, których do tej pory nie zauważali albo odkryli rzeczy już zapomniane lub wręcz nowe, których nie znali. I to jest jakby najważniejszym elementem, najcenniejszym w nauce aikido sensei’a Ueshiby.Przez wszystkie te lata od początku, czyli od czasów sensei’a Ueshiby, Aikido (sposób jego nauczania) przechodziło swego rodzaju ewolucję.W pierwszym pokoleniu uczniów często obecne były różne sztuki walki, ponieważ to byli adepci karate, kendo, judo. Na przykład Arikawa, Tada – karate, Tohei – judo, Yamaguchi – kendo. Kolejne pokolenie, czyli ich uczniowie, uczyli się już głównie aikido, ale wciąż jeszcze w wielu przypadkach dodatkowo pozostałe sztuki walki, czyli judo, karate czy kendo.W kolejnym pokoleniu – można powiedzieć w tym trzecim – mieliśmy już uczniów, którzy uczyli się tylko aikido i przekazywali dalej już tylko aikido. Współcześnie spotykamy się właściwie z sytuacją, kiedy adepci aikido, którzy przychodzą i chcą się tego uczyć, uczą się tylko i wyłącznie aikido od ludzi, którzy uczyli się tylko aikido. Wracając do grupy pierwszych uczniów O’sensei’a Ueshiby, czyli Tada, Arikawa, Tohei, Yamaguchi. Oni oczywiście byli budokami zajmującymi się innymi sportami, jak kendo, judo, czy karate i właściwie dzięki temu, że uczyli się od Ueshiby właśnie tego zapomnianego aiki-ju-jutsu, zostali jakby oświeceni, wzbogaceni o jakiś nowy element. Dzięki temu byli niewątpliwie lepsi w innych sportach.
Aiki
Wracając do genezy nazwy i interpretacji słowa aiki uważam, – podobnie zresztą, jak mnie uczono – że aiki to nie jest coś konkretnego. Aiki jest to technika, która powstaje w momencie, kiedy podczas walki przeciwnicy ścierają się ze sobą, bez względu na to, jaka jest to walka. Nawet w piłce nożnej, czy w innych sportach.W sumo też mamy do czynienia ze starciem, spotkaniem energii.To jest jakby cała istota tego konceptu. Oczywiście przez całe życie, każdy w rozmaitych sytuacjach wyzwala z siebie tę energię aiki i też ją ćwiczymy – świadomie, lub nie.
Kokyu
Oddech jest bardzo istotny, ponieważ mówiąc o łączeniu w jedno wszystkich elementów , czyli stanu ducha, ciała i konkretnej techniki, należy stwierdzić , że spoiwem tych wszystkich elementów jest w praktyce budo oddech.Jeżeli chodzi o oddech, to przywiązujemy do tego o tyle dużą uwagę, że właściwie oddycha cały wszechświat – wszystko, co nas otacza – oddycha ziemia, oddycha las, który jest obok, oddycha wszystko i w momencie, kiedy dopasujemy się do rytmu oddechu naszego otoczenia, jesteśmy go w stanie poznać, dotknąć.Ćwiczenie oddechu ma również związek z praktykami duchowymi. Otóż mówi się, że poprzez oddech jesteśmy w stanie osiągnąć stan wewnętrznego spokoju naszej duszy, naszego serca. Używamy również takiego określenia „chinkon”, czyli uspokojenia duszy i to jest dlatego istotne, że jeżeli osiągniemy ten spokój i będziemy w takim stanie, to możemy lepiej zdawać sobie sprawę z tego co się dzieje, kontrolować to co nas otacza i przy okazji zauważać zmiany, które w nas zachodzą.Kiedy stajemy oko w oko z przeciwnikiem, to przede wszystkim powinniśmy zadbać o ten wewnętrzny spokój, bo dopiero w takim stanie może się narodzić właściwa technika – skuteczna technika.Podstawą jest ta technika oddechu, która umożliwia nam wypracowanie na nasze życzenie tego stanu wewnętrznego spokoju – to jest najistotniejsza zasada budo.
Droga
Moje spotkanie ze sztukami walki zaczęło się w czasach, gdy byłem w ostatniej klasie liceum. Od aikido właśnie, kiedy to jeden z moich przyjaciół poinformował mnie, że w Shinjuku jest klub. Zaproponował, żebym się z nim wybrał i tak się to wszystko zaczęło. A ja w tym okresie, przyznaję, interesowałem się, niezależnie od namowy przyjaciela, sztukami walki i zastanawiałem się nad wyborem jednej z nich jako sportu, który bym uprawiał.Zastanawiałem się nawet nad karate, które raczej nie pasowało do mojej osobowości. Wolałem coś łagodniejszego i od początku przypadło mi do gustu aikido. Wydawało mi się, że właśnie to jest ten styl i ten sposób walki, który bardzo do mnie pasuje i będzie mi odpowiadał.W czasach studenckich, na uniwersytecie Meiji, zostałem liderem klubu aikido. Oczywiście z tym wiązały się różne obowiązki, jak pomaganie w nauczaniu młodszych, organizowanie różnych innych działalności, prowadzenie działalności w tym klubie, więc zaangażowałem się bardzo. I w tym samym czasie – właśnie podczas studiów na Uniwersytecie Meiji – bardzo interesował mnie japoński miecz. I poznałem osiemnaście, dziewiętnaście lat wówczas starszego ode mnie sensei’a Shimadę, który stał się moim przewodnikiem. On właśnie doradzał mi, co powinienem robić, u kogo pobrać kolejne lekcje i on właśnie m.in. wprowadził mnie w świat japońskiego miecza, nie mówiąc już o tym, że od niego dowiedziałem się bardzo dużo na temat japońskiej tradycji, religii – co pochłonęło mnie jeszcze bardziej.Wówczas młodzi ludzie, studenci – zwłaszcza interesujący się sztukami walki –wszyscy niemalże, słyszeli o Musashim naszych czasów, czyli o sensei’u Kunii Zen’ya (ostatni mistrz szkoły Kashima Shin Ryu por. Budojo Nr1/2003), który był uznany za wielkiego mistrza miecza. Marzeniem naszym było oczywiście uczyć się od niego. Mnie się taka okazja nadarzyła, ponieważ zaproponowano mi, abym wybrał się do Kunii dojo, co też uczyniłem i właściwie od pierwszego dnia – ponieważ to, co zobaczyłem pociągnęło mnie tak bardzo, zaimponowało mi, spodobało mi się – zostałem uczniem sensei’a Kunii.
Sensei Kunii był już wówczas w podeszłym wieku, więc każde spotkanie z nim, każda możliwość ćwiczenia razem z nim była wielkim wydarzeniem, nie wiadomo było, ile jeszcze będzie żył. Nie wiadomo było, ile jeszcze tej wiedzy będzie w stanie mi przekazać i w związku z tym każdy trening był jak wyścig z czasem. Trzeba było jak najwięcej uzyskać i wchłonąć. Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili wiele z tych bezpośrednich nauk, które otrzymałem od sensei’a Kunii uleciało z mojej pamięci, ale po jego śmierci postanowiłem kontynuować studia Kashima Shin Ryu.W czasie, kiedy ćwiczyłem u sensei’a Kunii, wyczułem, że sensei Kunii polubił mnie jako ucznia , w jakiś sposób to odczuwałem. Myliłem się, czy nie, ale tak czułem. Jedno zdarzenie pozostało w mej pamięci na całe życie – sensei Kunii miał wtedy 71 lat, był po dwóch wylewach i zdarzył się trzeci, a każdy następny groził praktycznie śmiercią, w ogóle nie powinien w tej sytuacji praktykować miecza. Poszedłem go odwiedzić, kiedy leżał po wylewie – oczywiście bardzo słaby. Gdy sensei Kunii zobaczył mnie, ożywił się. Z punktu widzenia sensei’a Kunii to, że uczeń jest, że przychodzi i że jest taki, jaki jest, to jest jakby zapłata, nagroda za jego wysiłek w nauczaniu. Kazał mi przebrać się w strój i wziąć miecz. (było to w dojo, ale sensei leżał w pokoju, który był obok).
Kiedy sensei wstawał, trzymał się ściany. Powiedziałem, że ja tutaj przyszedłem odwiedzić mistrza, ewentualnie coś pomóc, a nie ćwiczyć.-„Ubieraj się natychmiast” – ostro powiedział, a kiedy powiedziałem, że nie można, że lekarz nie pozwala, to się poważnie już zdenerwował, więc pomyślałem sobie, że skoro tak, to się przebiorę – no, właściwie przebrać się mogę. No więc się przebrałem. Sensei powiedział: – bierz miecz! Znowu protestowałem, i znowu ostra reprymenda ze strony sensei’a Kunii. Chciał, żebyśmy teraz ćwiczyli, więc doszło do walki. Miałem wykonać technikę, która polegała a na trzech uderzeniach, przy czym trzecie polega na powaleniu przeciwnika.W momencie, kiedy zaczęliśmy ćwiczyć, sensei Kunii wyczuł, że ja staram się jakby regulować siłę, ćwiczyłem ostrożnie, itd. Oczywiście natychmiast zwrócił mi uwagę, zmył głowę za to, że tak się nie walczy. Trzeba walczyć zawsze tak samo. Więc kiedy zacząłem już walczyć normalnie, czyli z pełną siłą, doszło do tego ostatniego elementu powalenia przeciwnika, którym w tym momencie był sensei Kunii – zawahałem się, zatrzymałem się w ostatnim momencie, tuż przed dokończeniem. Po prostu wiedziałem, że jak ja go powalę, to się może źle skończyć – w ogóle samo ćwiczenie już było groźne dla jego zdrowia i życia. Ale wtedy zrozumiałem, że on jest chyba gotowy umrzeć, w tej chwili gdy naucza.
I poczułem wtedy, że sensei powierzył mi zadanie na całe życie. Oczywiście dokończyłem technikę i powaliłem sensei’a – na co on się uśmiechnął i powiedział, że tak trzeba, że to jest właśnie budo.Od tamtej pory uważam, że nauczanie budo to moja misja. Mówiliśmy kiedyś o tym, że mój ojciec miał firmę, którą miałem przejąć, i dlaczego tak się nie stało? Ano właśnie dlatego, to był moment przełomowy.
Budo
Uprawianie sztuk walki bez wątpienia można nazwać budo – to jest budo. Natomiast problemem jest, co ćwiczący czuje i czego właściwie poszukuje. Dlatego, że można powiedzieć, że każda osoba weszła jakby innym wejściem w świat sztuk walki – jeżeli będzie kontynuowała swoją drogę – nagle odkryje w tym jakiś sposób na życie, jakąś głębszą filozofię, jakąś głębszą metodę.
I wówczas, jakby te wszystkie drogi się schodzą – to jest budo. Bardzo często może to być powierzchowne, gdzieś tam się po drodze kończy, ale najważniejszą rzeczą jest, żeby człowiek starał się poszukiwać źródeł swego życia, swojej duszy. A uprawiając budo, wchodząc głęboko w ten świat, można to dojrzeć i odkryć.Dlatego bardzo ważne jest kontynuowanie, poszukiwanie tej drogi. Cel ćwiczeń jest bardzo ważny, dlatego, że jeżeli jest cel, to jest i droga. Droga nie może się pojawić, nie może istnieć, jeżeli nie ma żadnego celu. Wtedy jest to sposób na życie. Budo jest to rodzaj takiego sposobu na życie, który ma zastosowanie w życiu codziennym – nie tylko podczas ćwiczeń na sali treningowej.