Isoyama Hiroshi

Perfekcyjnie opanować istotę techniki

isoyama_hiroshi3„Moje obecne aikido to owoc tamtych wyciskających krwawy pot treningów. Najważniejsze to solidnie wykonywać kihon. Na treningach O-sensei Ueshiby robiło się przede wszystkim techniki kihon; nie zdarzyło mi się u niego ćwiczyć jakichś wymyślnych, efektownych form. Kihon waza to nie tylko formy od ikkyo do gokyo; moim zdaniem nie wolno zapominać, że i w ramach form nage waza jest kihon. O-sensei dawał nam ogólne wskazówki: „Cwiczcie solidnie kihon waza i szukajcie sedna techniki..”To nie był ktoś, kto mówił dokładnie:”teraz zrób tak, a teraz tak!”

Isoyama shihan, przez 20 lat począwszy od wczesnej młodości, trenował pod okiem O-sensei Ueshiby w Iwama. Przez te lata obserwował, jak pracują kolana, przeguby rąk, biodra mistrza, a treningi ówczesne wspomina jako mordercze.Warto też wspomnieć, że w swoim wywiadzie (Budojo Nr2/2003) słynny aktor i aikidoka Steven Seagal wymienia Isoyama sensei jako jednego ze swoich nauczycieli. Szkolił również na Hokkaido amerykańskich żołnierzy z jednostek desantowych.

Isoyama sensei po śmierci Saito Morihiro objął obowiązki nauczyciela w Iwama Dojo w którym w młodości trenował pod okiem Ueshiba Morihei sensei. Z każdym rokiem mamy, niestety, coraz mniej możliwości ćwiczenia pod okiem bezpośrednich uczniów O-sensei, niedawno odeszli Saito sensei, Arikawa sensei, ostatnio Kanai sensei. Doświadczając bezpośredniej linii przekazu mamy szansę lepiej zrozumieć to co w swojej sztuce i nauczaniu zawarł twórca aikido Ueshiba Morihei.

Techniki „kihon” wykonujemy dokładnie i konkretnie

Obecnie Isoyama sensei mieszka niedaleko domu rodziny Ueshiba w Iwama i do dnia obecnego prowadzi również dojo w Fujishiro.

Shihan Isoyama prowadzi zajęcia po swojemu, ale wzoruje się na kształcie treningów, jakie sam poznał w Iwama dojo. Zwykle mistrz ma łagodną twarz, ale w kwestii przestrzegania etykiety w dojo jest bardzo surowy. Podkreśla, że w aikido, jak w całym budo, trzeba przyjąć zasadę hierarchii starszeństwa i dlatego zawsze zwraca uwagę, żeby w szeregu na początku po prawej stronie (od kamiza) byli sempaie i to od nich zaczyna się ukłon na początek lub koniec treningu, a po nich następni pochylają głowy, aż po ostatniego. Wrażenie patrzącego jest takie, jakby na wodzie od miejsca, w które wpadł kamień, rozchodziły się kręgi, coraz dalej, bardzo płynnie.

Gdy zaczyna się trening, najpierw „gyakuhanmi katatetori tenkanho!” Podobnie, jak na początku, od zaawansowanych poczynając, wszyscy po kolei łapią senseia za rękę stając się jego uke. To inaczej, niż na zwykłym treningu aikido, gdzie sensei wybiera sobie jedną osobę spośród ćwiczących i na niej pokazuje technikę. Później, w trakcie treningu mistrz Isoyama prowadzi tak, jak wszyscy, ale na początku, w podstawowych ruchach – kihon dosa – każe każdemu z ćwiczących po kolei się złapać i na każdym je wykonuje.

„Moje obecne aikido to owoc tamtych wyciskających krwawy pot treningów. Najważniejsze to solidnie wykonywać kihon. Na treningach O-sensei Ueshiby robiło się przede wszystkim techniki kihon; nie zdarzyło mi się u niego ćwiczyć jakichś wymyślnych, efektownych form. Kihon waza to nie tylko formy od ikkyo do gokyo; moim zdaniem nie wolno zapominać, że i w ramach form nage waza jest kihon. O-sensei dawał nam ogólne wskazówki: „Ćwiczcie solidnie kihon waza i szukajcie sedna techniki..”To nie był ktoś, kto mówił dokładnie:”teraz zrób tak, a teraz tak!”

Trening budo często jest podawany za przykład w różnych stylach kaligrafii. O-sensei zaś używał takich określeń, jak „ciało stałe” , „ciało ciekłe”, „ciało lotne” (energetyczne) . Tymczasem nawet wśród ludzi, których nauczałem tylko ja, pojawiają się tacy, którzy robią coś, o czym mogę powiedzieć „tego nie uczyłem!”. Ale nie ma na to rady, w technikach zawsze wyjdzie indywidualny charakter. Tym bardziej więc nie można pozwolić na robienie kihon byle jak.”

Zaskoczenie. Ushiro tori, czyli atak z tyłu

Zajmijmy się teraz treningiem ataku z zaskoczenia. Shihan Isoyama od dzieciństwa przez 20 lat chodził po ciemku na treningi do dojo w Iwama i kiedyś stwierdził, że było najprzydatniejsze doświadczenie w tego typu treningu, ale na ile takie ataki są stosowane w normalnych treningach?Zajmijmy się teraz treningiem ataku z zaskoczenia. Shihan Isoyama od dzieciństwa przez 20 lat chodził po ciemku na treningi do dojo w Iwama i kiedyś stwierdził, że było najprzydatniejsze doświadczenie w tego typu treningu, ale na ile takie ataki są stosowane w normalnych treningach?

„W obecnym japońskim budo raczej nie rozpatruje się ataków z tyłu. W aikido niby są techniki na atak ushiro tori, ale i wtedy uke najpierw atakuje z przodu (np. shomen uchi) i dopiero po tym zachodzi partnera z tyłu. Co by tu nie mówić, to nie to samo, co atak bezpośredni od pleców. Tłumaczy się to, że „W budo atak od tyłu jest oznaka tchórzostwa”, ale jeśli się dobrze zastanowić , to taki atak jest dużo bardziej efektywny, niż ten z przodu… Zatem jeśli ktoś poświęcił się sztukom walki, to potrzeba treningów, które przygotują do poradzenia sobie w takiej sytuacji staje się oczywista. Jednak nie wystarczy powiedzieć „ćwiczcie”i od razu to robić. Wybrałem sposób stopniowego oswajania ludzi z tym zagadnieniem.

Najpierw ustawiam ludzi tak, że uke patrzy na plecy tori. Uke czeka, aż tori się poruszy i kiedy tori zacznie iść, uke idzie za nim. Po trzech krokach uke atakuje. Tę sekwencję powtarzamy na początku w dwójkach, w sposób umówiony. Ile by się jednak nie umówić, tori nie może zobaczyć, co jest z tyłu, więc musi skupić swoje odczuwanie na plecach. Kolejną ważną rzeczą jest to, by tori kierował (sabaki) atakiem z tyłu. Na początek, robimy to do momentu, aż zadamy atemi. Kierowanie atakiem doprowadzić ma albo do wejścia przed atakującego, albo za niego. W obu przypadkach sprawa nie polega na długim, obszernym prowadzeniu; podobnie, jak przy przyjęciu ataku z przodu, czas reakcji nie może być za długi, ponieważ nie wyrobimy się z kontratakiem. I tu okazuje się przydatne ćwiczenie – niewątpliwie podstawowe – tenkanho. Sednem sprawy jest przemieszczenie swojego centrum z linii ataku.

Kiedy już nauczymy się tego prowadzenia (sabaki), powoli odchodzimy od wcześniejszej umowy, według której uke atakuje po trzech krokach i pozwalamy uke atakować się w czasie przez niego wybranym. Jeszcze początek jest ustalony, ustawiamy się, razem zaczynamy iść, ale to, czy atak będzie po drugim, po czwartym, czy nawet piątym kroku, pozostawiamy w gestii uke. Oczywiście, tori musi prowadzić atak tak, jak na wcześniejszym etapie.”

Metodyka ushiro tori

I.Uke i tori umawiają się, że kiedy tori zrobi trzy kroki do przodu, uke zaatakuje. Najpierw ćwiczymy prowadzenie ataku aż do momentu, w którym możliwe jest zadanie atemi. Prowadzenie może obrać formę zajścia atakującego od wewnątrz, albo od zewnątrz (fot. przedstawia ten drugi sposób). Ruch sabaki nie może być zbyt obszerny, czas jego musi być krótki, podobnie, jak w przypadku reakcji na atak z przodu, ażeby możliwe było przejście do kontrataku. Kiedy ruch sabaki jest już dopracowany, przechodzimy do wykonywania techniki.

II. Bez poprzednich ustaleń, uke zaatakuje tori niekoniecznie po trzech krokach, tylko w wybranym przez siebie momencie. Początek jest podobny, razem zaczynają, ale atak może być po 2, 4 albo i 5 krokach. Decyduje uke. Na fotografii pokazany jest przykład ataku po drugim kroku, wejście przez sabaki jest do środka, zastosowano atemi i rzut kokyu nage.
„Kiedy nauczymy się sabaki, tori może zastosować na uke unieruchomienia lub rzuty”

Podstawy (kihon) w katame waza

Czas zatem przyjrzeć się właściwym technikom. Shihan Isoyama kładzie nacisk na kihon. Gdyby wymienić podstawowe techniki w aikido, to zasadnicze są techniki unieruchomień od ikkyo po gokyo.

Przykładowo analizujemy „suwariwaza gyaku hanmi katatetori ikkyo ura”: Uke łapie rękę tori jedną ręką w pozycji gyaku hanmi. Tori zadaje atemi, jednocześnie odchodząc kolanem od strony trzymanej ręki i wychyla uke w bok. Po tym wychyleniu, łapie rękę trzymającą i zatacza nią ruch kolisty do góry, a oswobodzoną ręką jednocześnie łapie za łokieć uke i blokuje go. W czasie tego ruchu do góry świadomie używamy kciuków.

Używamy kciuków, czyli kciuka partnera i własnego, w dwóch znaczeniach. Wyrażenie „użyć kciuka partnera” należy zrozumieć dosłownie. Atakujemy kciuk partnera własnym nadgarstkiem i tym atakiem wytrącamy ciało uke z równowagi. Atakowanie wystających części ciała, takich, jak palec, uszy, czy nos, w europejskich sportach walki jest zakazane jako zbyt niebezpieczne, ale w dawnych sztukach walki w Japonii było często używane. Jest to bardzo bolesne dla osoby, która tak zostanie potraktowana, ale ma to na celu wytworzyć bodziec za pomocą bólu.

Co zatem znaczy „użyć swojego kciuka świadomie”? Trochę to trudne udowodnić na fotografiach, rzecz jednak polega na tym, że swój kciuk wsuwamy pod przegub partnera. Jeżeli tylko jego przegub się wysunie do przodu, natychmiast jesteśmy w stanie skontrolować łokieć. W czasie gdy działamy na jego kciuk, nasz jest na jego nadgarstku, natomiast, gdy wchodzimy drugą ręką na jego łokieć w celu zablokowania go, swój kciuk mamy poniżej nadgarstka uke. Shihan Isoyama podkreśla, żeby nie robić tego bezmyślnie, tylko pracować kciukami w pełni świadomie.

Tym razem, kiedy łapiemy łokieć uke, robimy obrót na kolanie, które jest bliżej niego i rozciągamy partnera twarzą do maty. Kontrola łokcia też nie powinna być dziełem przypadku, dzięki któremu udaje nam się jakoś tam „złapać” go, tylko świadomym pewnym ruchem, z przyłożeniem środkowego palca do krawędzi stawu łokciowego. Nie łapiemy za obie ręce. Unieruchomienie możemy próbować robić pod różnym kątem ( względem łokcia lub ciała uke). Na próbę, możemy pozwolić uke się podnieść. Jeśli wygląda na to, że partnerowi rzeczywiście może się udać wstać, wtedy wystarczy zablokować górną cześć jego ramienia.
„Nie ma techniki skończonej. Dlatego należy nie ustawać w wysiłkach, by szukać bez końca tego momentu, w którym prawie w 100% jesteśmy w stanie kontrolować partnera. O-sensei potrafił unieruchomić partnera jednym palcem, ale to było możliwe, ponieważ niemal w 100% potrafił wykorzystać te istotne punkty w technice”

Praca górnej części ciała w nikkyo ura

Inny przykład to tachiwaza aihanmi (ew. gyakuhanmi) katatetori nikkyo.

Wychylenie (kuzushi) w technikach unieruchomień jest takie, jak w ikkyo. Punkty istotne są w dwóch miejscach. Najpierw jest przejęcie nadgarstka do pozycji nikkyo i spowodowanie, by uke pochylił się. Blokujemy nadgarstek między naszym obojczykiem i obiema rękami, łokcie nasze sprowadzamy blisko boków. Górna część ciała wykonuje okrągły ruch, odpowiednią siłę przekazujemy w odpowiedni sposób. Jeżeli nasza góra zrobi tylko prosty ruch do przodu, zderzymy się z siłą partnera, będzie to tylko puste siłowanie się, które nie przyniesie rezultatu, szczególnie jeśli trafi się nam przeciwnik dużo silniejszy. Stąd ten ruch okrężny, który pozwoli wytrącić przeciwnika z równowagi bez siłowania się. Ruchem tym uniemożliwiamy partnerowi ewentualne napinanie się; ponieważ technika natychmiast zaczyna działać, wygląda to tak, że uke odczytując kierunek przyłożenia siły przez tori schodzi w dół nie zdoławszy się spiąć. Jeszcze jeden ważny punkt przypada na moment unieruchomienia. Jest to podobne, jak przy ikkyo, ale tym razem, unieruchomienie polega na silnym i ciasnym przyciśnięciu ręki partnera do swego ciała. Isoyama sensei cytuje tu często O-sensei: „Unieruchomienie to sprawia wrażenie, jakbyśmy łamali młody bambus zakleszczając go”.

Dodamy na przykładzie tej techniki z pozycji aihanmi, że zakładamy nikyo na nadgarstek partnera obracając własny nadgarstek na zewnątrz, ale nie robimy tego siłą z ramienia; ma to wyglądać na ruch swobodny. W czasie robienia dźwigni palce trzymanej ręki obracają się w kierunku naszego centrum (tanden). Trzeba jednak uważać, żeby nie stworzyć luki w tym ruchu, bo uke natychmiast może uciec. To właśnie dlatego świadomie pracujemy kciukiem. Mówiąc konkretnie, wykonujemy obrót kciukiem dookoła nadgarstka w dół, mocno unieruchamiając nadgarstek. Reszta tak, jak przy gyaku hanmi.

Kolejna technika to tachiwaza munetori sankyo ura. Zadajemy atemi i wychylamy partnera w ten sposób, że jest on mocno zgięty w dół. Ręką, którą zadaliśmy atemi wychodzimy na łokieć ręki nas trzymającej, a drugą łapiemy własne kimono tuż pod miejscem, za które trzyma uke, w ten sposób, że ręka ciasno przylega do naszego ciała. Ręką, od atemi zgarniamy rękę trzymającą nas od góry, nasza górna część ciała robi zwrot. Przegub uke trzymamy tak, jak w nikyo i sprowadzając go do dołu, tak jak w ikkyo, zakładamy sankyo. Podczas obracania partnera należy uważać, by nasze obie ręce były blisko naszego ciała. Jeśli zrobimy to byle jak i jedna z rąk poluzuje się, nadgarstek partnera od razu też się rozluźni, wygnie i dźwigni już się nie założy. Jak już trzymamy sankyo, rękę partnera skręcamy w kierunku jego barku. Trzymanie to może być według upodobań tori, to zależy też od sytuacji, ale tu również bardzo skuteczna jest presja na palce. Nie mogę tylko polecić trzymania za jeden palec. W takim wypadku wystarczy, że uke wykręci nadgarstek i już może się wywinąć. Lepiej trzymać za więcej niż dwa, wtedy skręt nadgarstka będzie niemożliwy. Tu optymalnym ruchem będzie skręcenie dłoni trzymanej na wysokości palców obiema rękami. To sprawia wrażenie, jakbyśmy coś kruszyli przez skręcenie. Kiedy partner zostanie wychylony do tyłu, od razu sprowadzamy go do maty. Kiedy już leży, zmieniamy trzymanie ręki, nasze kolano mocno napiera na podstawę jego szyi i robimy dźwignię sankyo. Jeśli nie blokujemy kolanem szyi, uke może uciec do przodu. Jest to jeden płynny ruch i cały czas trzeba uważać, żeby nie poluzować. Ale nawet osoby ze stopniami mistrzowskimi mają skłonność do odpuszczenia, kiedy zmieniają uchwyt i zakładają dzwignię; w tym momencie trzeba szczególnie uważać. Tak jest we wszystkich technikach, ale aż do samego końca nie wolno dopuścić do powstania luki.

Uchwycenie sedna techniki

„Chcę, żeby uczniowie dawali z siebie wszystko. To jest ważne. Kiedy partner mnie atakuje, chcę, żeby robił to z przekonaniem, że może mnie powalić od jednego ciosu. Jeśli nie potrafimy zrobić techniki kiedy łapie nas niewielkiej siły amator, to nie jest to żadne budo. Studenci często powtarzają ruchy nauczyciela małpując je. Ja też kiedyś taki byłem, tymczasem aikido nie jest czymś, co da się zrozumieć od razu, na początku. Mówię z własnych doświadczeń, 20 lat spędzone u boku O-sensei , dokładne śledzenie , jak on pracował kolanami, nadgarstkami, biodrami, morderczy trening, to wszystko było początkiem tego, czym dziś jestem. Na początku nie da się osiągnąć realnego charakteru techniki powtarzając tylko formy bez wkładania w nie siły…. to działa tylko na umówionych treningach. Właśnie przez przykładanie nadmiernej siły na początku, później odkrywa się powoli, że to jest niepotrzebne. Ale nie wolno ćwiczyć bezmyślnie, trzeba się starać świadomie pracować każdą komórką ciała, z pełną koncentracją, żeby dotrzeć do sedna.

Pamiętajmy jednak, że kto opiera się jedynie na sile fizycznej, a brak mu siły duchowej, wcale nie jest naprawdę silny. Ja też kiedyś, zanim nie poćwiczyłem z żołnierzami amerykańskimi na Hokkaido, uważałem, że trening, na którym nie odnosi się kontuzji to żaden trening… A dziś wiem, że byłem wtedy tylko osiłkiem… Solidne ćwiczenie na treningach aikido jest środkiem…. celu upatruję gdzie indziej. Moim zdaniem ćwiczymy aikido po to, by cieszyć się naszym życiem.

Często wspominam o zasadzie trzech „wa”: pierwsza to dialog z drugim człowiekiem (taiwa), druga harmonia z naturą (chowa) i jeszcze „wa” jako ludzki krąg. Te trzy zasady są w aikido i są prawdziwym celem, dla którego chodzimy na treningi. I dlatego stojąc wśród moich licznych uczniów mogę szczerze powiedzieć, że jestem szczęśliwym człowiekiem.”

Tekst: BAB Japonia
Tłum. z jap. Alicja Klubek
Opr. Jerzy Pomianowski
(cały tekst wraz ze zdjęciami został opublikowany w BUDOJO nr  3/2004)